Ciąg dalszy afery Dieselgate. Prezes Audi przyzna się do winy?

Afera Dieselgate dotyczy fałszowania emisji spalin w silnikach Grupy Volkswagen (Audi, Volkswagen, Skoda, Seat). Wybuchła w 2015 roku. Okazało się, że w silnikach wysokoprężnych zamontowane było oprogramowanie, które pokazywało niezgodne z prawdą poziomy emisji. Volkswagen zapłacił już miliardowe odszkodowania kierowcom, głównie w Stanach Zjednoczonych, ale i w Europie. Do sedna sprawy, czyli tego, kto wydał polecenie montowania fałszującego oprogramowania, śledczy wciąż nie dotarli.
Jednak oszukiwał
Co pewien czas pojawiają się jednak nowe informacje związane z Dieselgate. Tak stało się właśnie w ostatnich dniach. Jak donosi „Die Welt” (a o czym poinformował Dziennik.pl) prezes niemieckiego koncernu Audi (wchodzącego w skład Grupy Volkswagen), Rupert Stadler zamierza przyznać się do winy. Ta wina miałaby polegać na oszustwie w temacie silników.
Jakie korzyści z tego ruchu miałby odnieść Rupert Stadler? Jak czytamy, za przyznanie się do winy, jego karą byłby wyrok w zawieszeniu i kara finansowa, a nie bezwględna odsiadka.
Jak informuje portal dziennika „Die Welt” zeznanie Robert Stadler chce złożyć za dwa tygodnie (poinformował o tym obrońca byłego prezesa Audi). Ma mieć ono miejsce przed Sądem Okręgowym w Monachium.
Łagodniejszy wyrok za zakończenie procesu
Rupert Stadler od lat nie przyznawał się do winy.Jednak materiały śledczych świadczą o tym, że choć musiał wiedzieć o aferze z silnikami już w 2016 roku, to do 2018 roku nic z tym nie zrobił. Nie poinformował ani kontrahentów, ani nie wstrzymał produkcji motorów z fałszującym oprogramowaniem.
Jeśli ugoda z sądem dojdzie do skutku, były szef Audi otrzyma karę od 1,5 do 2 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata. Zostanie też zobowiązany do zapłaty 1,1 mln euro nawiązki, która zostanie przeznaczone na cele społeczne, jak informuje „Die Welt”. Jeśli nie dojdzie, proces będzie trwał jeszcze wiele lat.